Bohaterowie

*Tokio Hotel*

Czerwony pokój z trzema czarnymi skórzanymi kanapami, zdobiła masa kamer i dodatków, oraz pięć osób: Snovi i czwórka chłopaków. Autorka rozejrzała się po pomieszczeniu, a następnie uśmiechnęła się lekko i spytała:

- Jaka jest Maya?  - Przechyliła głowę na jedną ze stron i w skupieniu czekała na odpowiedź.

- Jest bez zwątpienia smutnym człowiekiem, długo zajęło mi zrozumienie jej.  - Mruknął  Gustav, spokojnym głosem.
- Oj tam chrzanisz Gucio! - Ze swoim zdaniem wtrącił się Georg. -  Maya jest słodka i wrażliwa, a nie smutna! - Wykrzyknął rozradowany.
- Zdecydowanie jest moją bratnią duszą, choć na początku.. No.. - Zaczął Tom, bawiąc się w seksowny sposób kolczykiem w wardze. Niestety nie dane mu było skończyć gdyż w słowo wparował mu Bill.
-Tak, przerwę błyskotliwą wypowiedź mojego brata, nim wypapla za dużo. Maya jest po prostu wyjątkowa! - Klasnął w dłonie, uśmiechając się szeroko. - Nic więcej nie powiem, żeby nie zepsuć czytelnikom frajdy, z poznawania historii. 

Autorka uśmiechnęła się lekko, przeczuwając, ze czwórka mężczyzn nie powie za wiele. Westchnęła ciężko, ale cóż. To jej musiało wystarczyć. 

- No dobra, a jak się poznaliście? 

- Dołączyła do nas, w dość spokojnym momencie naszego życia. - Zaczął Bill.
- Z butelką alkoholu w ręku. - Mruknął jedynie Gustav.
- W dwuznacznej sytuacji. - Dodał Tom.
- W klubie. - Zakończył Georg.



*Maya Sorel*

Po skończonej rozmowie z zespołem, Snovi przeniosła się do kolejnego miejsca. Tym razem był to ogród, pełen kwitnących dzikich róż. Mieniły się one barwami pastelowymi i rosły w okół ogrodowej altanki, a wiciokrzewy oplatały jej kolumny, pnąc się wysoko, aż po sam dach. W środku niej, na żeliwnej ławce, siedziała ona: Maya Sorel. 

- Maya...- Zaczęła Snovi, przysiadając obok niej.- Opowiesz mi coś o sobie?- Spytała, uśmiechając się do niej ciepło.

-Jestem tylko kroplą wody w oceanie osób, które zostały skrzywdzone. -Odparła, bawiąc się nerwowo swoimi palcami. Nigdy nie lubiła wywiadów. - Wiesz jak to jest, gdy budujesz coś przez całe swoje życie, a potem nagle... Nagle to wszystko pęka, znika jak bańka mydlana, która natrafiła na przeszkodę? - Zamilkła na moment, by po chwili znów kontynuować.  - A mimo tych wszystkich krzywd, rozczarowań i niedomówień. Mogę przyznać. Jestem szczęśliwym człowiekiem.

Snovi z uwagą śledziła jej słowa, zaobserwowała jej drżenie gdy mówiła o krzywdzie. Znała jej historie i nie mogła uwierzyć, że ktoś tak kruchy, może przeżyć tak wiele. 

- Opowiedz mi coś o Rosalie Veer, proszę. - Zaczęła, wiedząc, że stąpa po kruchym lodzie. 

Maya wyprostowała się jak struna, czując przebiegające po jej ciele dreszcze przerażenia. Zawsze bała się o niej mówić, bo nigdy nie wiedziała jak najlepiej ująć ją w słowa.

- Rose...- Zaczęła powoli, unosząc podbródek w stronę nieba. -  Nie ma takiego zdania, które w pełni by ją oddało. - Swoje spojrzenie przeniosła na Snovi. - Nigdy nie sądziłam, że ktoś tak drobny i bezbronny, może okazać się taki... Taki zupełnie inny niż na początku.  - Zamilkła i westchnęła. 

- Gdzie zaczyna się Twoja historia? - Spytała, spoglądając na nią ciepłym spojrzeniem. Wiedziałam, że na chwilę obecną temat Rosalie jest zakończony.

Maya spojrzała na autorkę, a na jej ustach wykwitł najpiękniejszy ze wszystkich uśmiechów, jakie do tej pory dane jej było zobaczyć. Z tego wszystkiego, aż upuściła długopis, który bezwiednie potoczył się po drewnianej podłodze.

- Och, ma chère! A Paris, bien sûr! - Odparła w swym ojczystym języku. Zaraz jednak poprawiła się, wiedząc, że nie każdy by ją zrozumiał.- Och, moja kochana! W Paryżu, oczywiście! - Jej wesołość wprost powaliła ją na łopatki. 
- I pomimo tych wszystkich krzywd, nadal kochasz Francję? - Zapytała, patrząc na Mayę uważnie.
-Oczywiście, że tak. W końcu to tam zaczęło i skończyło się moje życie! 

*Tom Kaulitz*

Snovi zapukała cicho do drzwi, a gdy usłyszała ciche "proszę", weszła do środka. Sypialnia Toma była przestronna, jej kremowe ściany ładnie współgrały z  mahoniowymi meblami. Właściciel pokoju siedział na łóżku z gitarą na kolanach. Najwidoczniej przestał grać jak usłyszał pukanie. Wskazał dłonią miejsce obok siebie, więc Snovi usiadła i posłała mu ciepły uśmiech. 

- Jak to było z Tobą Tom?- Zapytała gdy ten zerknął na nią oczekująco. 
-Ze mną było tak jak z każdym. Zgodziłem się na przerwę od wydania albumu, aby odetchnąć. Złapać prywatność, która gdzieś uciekła. - Zaczął. - Nie sądziłem jednak, że to wszystko potoczy się tak... Skomplikowanie. 
- Skomplikowanie? - Powtórzyła jego ostatnie słowo, domagając się tym samym jakiegoś wytłumaczenia. 
-Gdy tylko Maya pojawiła się w naszym życiu, wiedziałem, że nic nigdy nie będzie tak samo. Nie myślałem że będziemy mieć tak wiele wspólnego z jej historią.- Odparł, a jego palce automatycznie zaczęły wybijać rytm na gitarze. - Każdy z nas: ja, Georg, Gustav, nawet Bill... Wszyscy mieliśmy z tym coś wspólnego. To nas zjednoczyło.
- Gdzie zaczęła się Twoja historia? - Spytała.
- W Los Angeles, naturalnie. 

*Bill Kaulitz*

Tym razem Snovi znalazła się w ich domowym studio, na podłodze w kabinie, w której Bill zawsze nagrywał piosenki. Było tu tak cicho, że człowiek mógł oszaleć. Rozejrzała się w koło, podziwiając wszelkiego rodzaju mikrofony. Ona nigdy nie miałaby do tego głowy.  Zerknęła na listę pytań, a potem na blondyna. 
 - Bill... Jak było z Tobą? Co postanowiłeś robić w trakcie przerwy od nagrywania?
- Na początku spakowałem siebie, rodzinę i psy, a później wyjechałem do Los Angeles. Nie wiele osób mnie tu kojarzyło, więc mogłem robić normalne rzeczy, jak pójście do supermarketu bez ochrony, nikt mnie nie rozpoznawał. Mogłem żyć. - Opowiadał o tym tak szybko, że Snovi z trudem nadążała z notowaniem jego słów.
- A później? - Drążyła temat dalej. 
- Później zacząłem tęsknić za muzyką, za śpiewaniem na scenie. Razem z chłopakami zaczęliśmy znów tworzyć, już byliśmy gotowi do wydania płyty, ale wtedy... Wtedy pojawiła się ona. Dała naszej muzyce zupełnie inne znaczenie... 
- Mówiąc "ona", miałeś na myśli Maya?
- Tak, naturalnie. Każdy z nas ją poznał, ale nigdy o niej nie mówił. To była jedna z tych rzeczy,  prócz muzyki, która ponownie nas zjednoczyła.
-Gdzie zaczęła się Twoja historia?
- Tam gdzie ujrzałem ją po raz pierwszy. 

*Georg Listing*

Wyszła z posiadłości i skierowała się tam, gdzie prowadził ją Buddy*, jego pies. Wcale się nie zdziwiła, gdy zobaczyła Georga pływającego w basenie. Usiadła na jego brzegu, ściągnęła buty i zamoczyła w nim swoje bose stopy i przywołała Georga gestem ręki. Gdy już znalazł się obok niej, zapytała.
- Ty zostałeś w Niemczech, dlaczego? 
- Tam było moje miejsce, nie mogłem wyjechać. Poza tym moja rodzina.. Oni nie nadają się do Miasta Aniołów.  - Zażartował, uśmiechając się szeroko. 
- Nie tęskniłeś za bliźniakami? - Spytała podejrzliwie.
- Oczywiście, że tęskniłem za tymi przygłupami, ale na szczęście podtrzymywaliśmy kontakt i odwiedzaliśmy siebie nawzajem. Nie było tak źle, jak mogłoby się wydawać, że jest.
-Gdzie zaczyna się Twoja historia?
-DÜsseldorf, promenada.


* Buddy - celowo nie tłumaczyłam tego na polski, po angielsku ładniej brzmi, niż "koleżka".

*Gustav Schafer*

Długo Gustava szukać nie musiała, siedział w kuchni z kubkiem kawy w dłoni i czytał książkę. Przysiadła obok niego na blacie i zerknęła na okładkę, tytuł głosił: "Mieć przyjaciół i nie zwariować"*. Snovi zaśmiała się cicho, kiwając głową na boki z rozbawienia. 
- Rozumiem, że chłopaki doprowadzają Cię do szaleństwa?
- Żebyś wiedziała. O ile Georg jest jeszcze do zniesienia, od kiedy przywieźli mu tu Buddy'ego, o tyle Bill i Tom są po prostu do uduszenia.- Mruknął zachmurzony. - Czasem trzeba czekać na nich dobrą godzinę, zanim się ogarną. "Bill zrób to - nie chcę mi się!", "Tom, odwal się od moich skarpetek", "Bill, ty idioto! Znów przefarbowałeś pranie na różowo!"  "Tom! Ile razy można Ci mówić, żebyś spłukiwał po sobie wodę w kiblu!"- Zaczął wymieniać, a Snovi uśmiechała się szeroko pod nosem. - Dopiero jak pojawiła się Maya, zaczęli ogarniać życie, bo początkowo... Oj mówię Ci, było strasznie.
- Domyślam się, że potrzebowali kobiecej ręki.  Pytałam już wszystkich, więc zapytam i Ciebie. Gdzie zaczyna się Twoja historia?
- Berlin.

*"Mieć przyjaciół i nie zwariować." - Tytuł, zarówno jak i książka wymyślona przeze mnie na potrzeby historii.
*Bill, Maya & Tom*

Gdy weszła do salonu, siedzieli w trójkę w salonie, śmiejąc się z jakiegoś żartu wypowiedzianego przez Toma. Zajęła miejsce naprzeciw nich i zarzuciła nogę na nogę. Przez kilka pierwszych sekund jedynie przyglądała im się. Dopiero po czasie, zapytała.
- Co sądzicie o Panach "G"? - to oczywiste, że mówiła o Gustavie i Georgu. 
- Są najlepsi na świecie... - Zaczęła Maya, ale szybko w zdanie wkradł jej się Tom. - To najbardziej zgrany duet, jaki kiedykolwiek widziałem. 
- Bez nich nie było by Tokio Hotel, to oczywiste, że ich kochamy. - Odparł uśmiechnięty Bill.
- A jakie zdanie macie o samych sobie? 
- Ja tam uważam, że jestem seksowny i niczego sobie - zażartował Tom, by po chwili spoważnieć i odpowiedzieć już nieco bardziej sensownie. - Myślę, że jestem mózgiem zespołu, a Bill zdecydowanie jest jego wizytówką. - Zaśmiał się.
- Hej! Ta wizytówka jest bardzo przystojna. - Odparła Maya, widząc naburmuszoną minę Billa. - A tak poważnie, to nigdy nie osądzamy samych siebie. Życie wystarczająco robi to za nas. Po co więc nam dodatkowy kocioł w głowie i niepotrzebne myśli?
- Zgadzam się z Mayą. - Przytaknął Bill. - Nie możemy powiedzieć o sobie nic, ponieważ nic nie sądzimy. Jesteśmy sobą, to wszystko co o sobie myślimy.
- Ale masło maślane.. - Odparła Snovi, uśmiechając się szeroko. -
- E tam! Ja i tak uważam, że jestem seksowny. -  Mruknął Tom, na co cała reszta się zaśmiała. 


*Rosalie Veer*

Na sam koniec została jej już tylko ona, rudowłosa niewiadoma. Pomieszczenie, w którym się znajdowała było urządzone w ciemnych barwach. Usiadła naprzeciw niej i spojrzała na nią długim, badawczym spojrzeniem.
- Kim jesteś?
-Jestem Rosalie Veer i jeszcze wiele o mnie usłyszysz...


*Fabian Monquer*

W tym samym pomieszczeniu co Rosalie, siedział on. Mężczyzna, o którym nie wspomniał żaden z poprzednich bohaterów. Kim jest? Czego chcę i jaką odgrywa rolę? Snovi nie miała zamiaru pytać, on nie miał zamiaru odpowiadać.

*Buddy, Scotty & Pumba*
 - A wy co sądzicie o chłopakach? - Spytała psów, leżących na salonowej kanapie. 
- Woof, woof, woof. - Zaszczekały jednogłośnie.
- Tak, to zdecydowanie mi wystarczy.

~*~
Z biegiem historii, będzie pojawiać się tu więcej bohaterów. Na dzień dzisiejszy wystarczy. Mam nadzieję, że sposób, w jaki ich zaprezentowałam, przypadł wam do gustu. 
Całuję, 
Snovi.

2 komentarze:

  1. sposób w jaki przedstawiłaś bohaterów jest wręcz genialny! zwięźle, sensownie, zabawnie :) bardzo mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieziemskie. Jestem pod wrażeniem...

    OdpowiedzUsuń

Szkielet Smoka Zaczarowane Szablony