"Pragnęła tylko jednego- zasnąć,spać głęboko i bez snów,wyzwolić od wszystkich smutków,trosk i zmartwień, aż obudzi się rano,wypoczęta i uzdrowiona.W dawnej rzeczywistości,zanim to wszystko się stało.Ale tak nie będzie,życie biegnie swoim torem."- Eva Johanne Stensrud
Ponad chmurami,
gdzie czas nie ma znaczenia.
DÜsseldorf, promenada.
gdzie czas nie ma znaczenia.
Zerknęła przez okno, uśmiechając się. Znajdowała się tysiące metrów nad ziemią, gdzie problemy jakoś przestały mieć znaczenie. Wznosiła się ponad chmurami, obserwując jak białe obłoki zmieniają się pod wpływem naporu samolotu, a jej serce z każdą sekundą biło coraz szybciej z nadmiaru ekscytacji. Kochała latać. Czasem stawała na balkonie, unosiła dłonie i rozszerzała je, zamykając przy tym oczy. Wiatr wówczas muskał jej ciało, wichrował włosy, a ona... Ona czuła się wolna jak ptak i nic, ani nikt nie był w stanie odebrać jej tej chwili.
Gdy samolot wylądował, poszła odebrać swój jakże wielki bagaż w postaci plecaka. Tłok na lotnisku zaczął ją przytłaczać, tak jak myśli i tęsknota o Paryżu. Poprawiła na sobie zimowy płaszcz i owinęła szyję szalikiem. Po skończonej odprawie, wyszła z lotniska i zaczerpnęła haust powietrza. Był początek lutego, więc zdziwiło ją, gdy nie zobaczyła tutaj ani jednego śladu śniegu. Jakże tu wszystko było inne niż w Paryżu... Zastanawiała się co dalej ze sobą zrobi, może na początek wynajmie mały pokoik na tydzień? Nie była pewna swojej przyszłości, ale teraz? Wiedziała jakie miejsce chcę odwiedzić.
DÜsseldorf, promenada.
Od jej ostatniej wizyty na Rheinuferpromenade minęło trochę czasu. Początkowo swe kroki skierowała na łódź rybacką, na której zjadła smażonego dorsza. Był to pierwszy ciepły posiłek, który zjadła od wielu dni i chodź jego jakość nie powaliła jej na łopatki, to zjadła wszystko, przeżuwając powoli i dokładnie. Nie chciała, by jej żołądek dostał szoku. Zostawiwszy na stoliku odpowiednią sumę, ruszyła dalej w stronę miejsca, które tak bardzo pragnęła zobaczyć.
Stary zegar, wybił godzinę piętnastą. Usiadła na murku pod nim i z uśmiechem na ustach, zaczęła podziwiać Ren i rozprzestrzeniający się nad nim widok. Kochała to miejsce, choć była tu raptem kilka razy. To tu odnalazła spokój po tym jak zgwałcili ją w Paryżu, to miłość ją tu uratowała i dlatego wróciła. Ściągnęła z szyi wisiorek z Wieżą Eiffla i zamknęła go w swojej dłoni. Wiedziała, że jeżeli to tu go dostała, to i tu powinna się z nim pożegnać. Było jej ciężko, a w oczach znów zaczęły zbierać jej się łzy. Nie pozwoliła im jednak wypłynąć. Zamrugała kilkakrotnie i rzuciwszy ostatni raz wzrokiem na wisiorek, zamachnęła się i...
Usłyszała płacz małego dziecka. Odwróciła się i zsunęła się z murku, patrząc na małą dziewczynkę, która stoi zagubiona pośród pędzącego tłumu ludzi. Coś ją tknęło. To małe dziecko, tak jak ona, było samo i potrzebowało pomocy. Maya nie myśląc długo, chwyciła swój plecak i podeszła do niej. Kucnęła, chcąc zrównać się z nią wzrostem.
- Cześć. - Zagadnęła ją po niemiecku, jednak dziewczynka nie odpowiedziała, a jedynie przestała płakać i spojrzała na nią swymi dużymi, brązowymi i przestraszonymi oczyma. - Jestem Maya, zgubiłaś się?
Dziecko jednak pokiwało głową, jakby nie rozumiejąc i wskazało na wisiorek, który trzymała w dłoni.
- Och, jesteś z Francji? - zapytała dziewczynkę, tym razem po Francusku. Na co ta, skinęła twierdząco głową. - Ja też. Nie bój się, nic Ci nie zrobię. Ile masz lat? Pokaż mi na paluszkach? - dziewczynka wyciągnęła 4 paluszki w jej stronę. Maya uśmiechnęła się ciepło, do małej blondyneczki. - Powiedz mi jak masz na imię, dobrze? Zaraz znajdziemy pana policjanta i twoich rodziców. - Odparła kojącym głosem, wycierając rękawem jej załzawione policzki.
Dziewczynka przez chwilę milczała, jakby bojąc się, a potem chwyciła ją za dłoń i słodkim, dziecięcym głosem odparła. - Jestem Nina.
"endlos weggerannt
aus der Welt verbannt
Vergessene Kinder"
-Vergessene Kinder, Tokio Hotel.
Maya chwyciła ją na dłonie, widząc, że jest bardzo zmęczona, a w dłoń chwyciła jej mały plecaczek w kształcie misia. Nie wiedziała co ją podkusiło do tego, by jej pomóc, ale czuła wewnętrzną potrzebę. Skoro nikt nie potrafił uratować jej, to chociaż ona, postara się uratować Ninę. Podeszła do pojazdu policyjnego, który zaparkowany był nieopodal. Ku jej zdziwieniu, Nina zapiszczała ze szczęścia i wskazała palcem na panią, która łkała cicho w ramionach jakiegoś mężczyzny.
- Mama i tata - wyjaśniła krótko. Maya postawiła ją na ziemi i puściła, a ta, nie oglądając się za siebie, pobiegła do zdziwionej dwójki rodziców, rzucając im się w ramiona. Maya podeszła do policjantów, którzy jeszcze chwilę temu rozmawiali z małżeństwem i wyjaśniła im całą sytuację, a następnie podała im plecak dziewczynki i ruszyła w swoją stronę. W sercu czuła dziwne ciepło, spełnienie, po wykonaniu dobrego uczynku. Nie uszła jednak daleko, bo jej imię wykrzyknęła Nina, która wyswobodziwszy się z uścisku rodziców, pobiegła do niej i przytuliła się do jej nóg. Maya kucnęła i zmierzwiła włosy dziewczynki, która po chwili cofnęła się i wyciągnęła z kieszeni różowego płaszcza, małego, białego misia, a następnie podała go Mayi.
- Weź go. - Odparła dziewczynka. - A gdy będziesz smutna, to po prostu go przytul. Zabierze od Ciebie smutek.
Maya zaśmiała się perliście i przyjęła podarunek od Niny. Jeżeli to miało jej pomóc, w uratowaniu jej pękniętego serca, to na pewno skorzysta. W końcu nie chciała zranić jej uczuć. Wtedy coś ją tknęło, w drugiej dłoni wciąż ściskała wisiorek. Miała się go pozbyć, aby już nigdy jej nie ciążył. Zapięła go na szyi dziewczynki i uśmiechnęła się do niej ciepło.
- Proszę, zatrzymaj go. A gdy kiedyś się zgubisz, to on przypomni Ci o domu i da siłę, na odnalezienie do niego drogi, dobrze? - Dziewczynka skinęła głową i pobiegła do rodziców, pokazując im co dostała. Maya nie wiedziała, że całej tej sytuacji przyglądał się młody mężczyzna, który chwilę później ruszył w jej kierunku...
Znów znalazła się pod zegarem, który ozdobiony kamieniami sprawiał wrażenie naprawdę masywnego i starego. Usiadła na murku, czując jak kolejny ciężar schodzi z jej ciała. Wisiorek już nie pałętał się na jej szyi, ani w sercu. Historia z Niną jeszcze długo zostanie w jej pamięci. Było to bowiem pierwsze wspomnienie z jej nowego życia.
- Maya Sorel w DÜsseldorfie... - Usłyszała za sobą, a przez jej ciało przeszedł dreszcz. Jak długo nie słyszała tego głosu? Odwróciła się w stronę mężczyzny i ześlizgnęła się z murku. Wykonała krok w jego stronę.
- Ty tu? - spytała cicho, poważniejąc i spinając się nieco. Nie wiedziała czego może się spodziewać.
- Tak czułem, że muszę dziś odwiedzić tę promenadę, ten zegar i to pierwsze miejsce naszego spotkania. - Mruknął, kierując się ku niej.
-Tak? - zadrżała lekko ze strachu.
- Chodź tu szkielecie! - zaśmiał się głośno i zgarnął ją w swoje ramiona, na co Maya zawtórowała mu szerokim uśmiechem i wtuliła się w niego ufnie, Wiedziała, że jej nie skrzywdzi. - Tylko nie szkielecie, Listing! - mruknęła rozbawiona.
~*~
Witajcie moim mili, od następnego odcinka wchodzi już cały skład Tokio Hotel i wówczas dowiecie się jak się poznają i jak to jest, że Georg zna już Mayę. :) Mam nadzieję, że nieco was zaskoczyłam i zaciekawiłam; wszystko co było o ich spotkaniu w zakładce "bohaterowie" jeszcze się tu zjawi, nie bójcie się. Nie popełniłam żadnego błędu. :) Błagam na kolanach o komentarze i do spisania; myślę, że 3 odcinek pojawi się w środę :)
Całuję!
A więc to nie będzie taka przypadkowa znajomość z zespołem. Ciekawe, co łączy Maye z Geosiem :D Może jakiś dawny romans? xd Choć pewnie nie. Stawiam na zwykłą przyjaźń... Albo niezwykłą ;)
OdpowiedzUsuńI w takim razie nie mogę doczekać się tego trzeciego odcinka, by przeczytać jak to było także z resztą TH ! :D Swoją drogą, przeraża mnie, że Maya wygląda jak szkielet. Mam nadzieję, że weźmie się w końcu za siebie i nie wpadnie w jakąś chorobę. Tylko przyleciała do Niemiec i już spotykają ją same pozytywne rzeczy, to była bardzo dobra decyzja ;)
Świetny odcinek, czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam ;*
Właśnie się na końcu zastanawiałam kogo spotkała, ale wszystko się już wyjaśniło. Lubię zagadki, może tutaj takowe też znajdę? Jejku, ja bym nie potrafiła pomóc, niestety jestem osobą- wet za wet- ktoś mi nie pomógł to ja też nie pomagam innym. Oczywiście to potem wraca i takie błędne koło się tworzy. Maya już ją polubiłam, ciekawa jestem co ją łączy z Listingiem :D
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie ! ;) Mam nadzieje, że szybko pojawi się tu kolejna część. Pozdrawiam i życzę weny ;)
OdpowiedzUsuńNiemal zapiszczałam z radości pod koniec :D Wielu ludzi może mi wmawiać, że wszystko dąży do rozpadu, ale czy to musi oznaczać, że nie istnieją happy endy? Przynajmniej w takich drobnych chwilach. Maya podjęła prawidłową decyzję. Pozbyła się wisiorka, jednocześnie odkrywając, że w niej jeszcze tli się iskra ciepła, która zapewne wygasała podczas pobytu w Paryżu.
OdpowiedzUsuńKocham Georga, teraz już z większym entuzjazmem przeczytam kolejne rozdziały, przyznaję <:
Kurde...jakbym juz to gdzies czytala xd
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam opis bohaterów i jestem mega pozytywnie zaskoczona. Nigdy nie spotkałam się z czymś takim i szczerze żałuję, że nie zaczęłam czytać Twojego opowiadania wcześniej.
OdpowiedzUsuńMaya jest taka... Czuję, że jest do mnie podobna. Przynajmniej w środku, przeżywając to wszystko, co ją spotkało. Niby sobie jakoś radzi, a jednak nie do końca potrafi przezwyciężyć to wszystko.
Ciekawi mnie, co będzie z nią dalej.